Klondike

„Jeśli to złoto, to znaczy, że moja wędrówka się kończy! Bogaty! Nigdy nie będę taki jak byłem! Czy powietrze nie jest czystsze i nie pachnie lepiej? Czy dzień nie jest jaśniejszy? Czy jeszcze będę miał o czym marzyć w gwieździste noce? Czym może stracę to wszystko? Czy naprawdę chcę być bogaty?”

Don Rosa, Życie i czasy Sknerusa McKwacza, Król Klondike

Władze publiczne widzą w kulturze atrakcyjną gałąź gospodarki, która dzięki niskim kosztom „produkcji” może osiągać wysoką stopę zwrotu, kierują się też zasadą, że samą treść należy poddać weryfikacji rynku, nie ingerując w wybory obywatelek. Pośrednicy w obiegu kultury są rozproszeni, nie ma dominujących koncentratorów z treścią i usługami „dla każdego”.

1. Społeczeństwo – struktura i podzielane wartości

W tym scenariuszu wszyscy jesteśmy samotnymi wyspami – najważniejsza jest jednostka, jej obywatelskie prawa i jej samorealizacja, przede wszystkim w wymiarze ekonomicznym, który definiuje status społeczny. Zaraz potem jest mikrowspólnota, z którą jednostka się identyfikuje.

Państwo nie prowadzi polityk mających na celu podwyższenie kapitału społecznego całej wspólnoty. Społeczeństwo jest zhierarchizowane, jednak nie ma dramatycznego rozwarstwienia dochodów.

Potrzeba współpracy jest realizowana w mikrowspólnotach, jak grupy religijne, czy aktywizmie wszelkiego rodzaju. Rozwinięta jest też działalność charytatywna, preferowana jest jednak „wędka, nie ryba”, działanie, które pozwala innym stanąć na własnych nogach.

Nie ma jednego wzorca udanego życia. Ludzie żyją w mikrowspólnotach, z których każda ma własny system wartości, w jej obrębie realizują swoje potrzeby kulturalne. Kultura służy tu budowaniu tożsamości lokalnej. Dominuje jednak przekonanie, że wyznacznikiem sukcesu jest wysoki status ekonomiczny, a odpowiedzialność za niemożność osiągnięcia tego statusu spada na jednostkę.

W sferze obyczajowej, kulturalnej i religijnej panuje pełna wolność – każdy rodzaj związku, najdziwniejszy gust i najbardziej egzotyczne wyznanie mogą zostać zaakceptowane pod jednym warunkiem: w obrębie własnej mikrowspólnoty.

Jak w każdej społeczności o nastawieniu prorynkowym i prokonsumpcyjnym, istnieje też spory obszar buntu przeciwko uzależnianiu życiowego sukcesu od zysku, pole dla krytyki rozwoju rozumianego jako wzrost PKB. Tam wzorzec udanego życia jest rozumiany jako samorealizacja w alternatywnym modelu.

Buzujące życie kreatywne użytkowników-autorów jest klejem, który to społeczeństwo spaja. Choć autorzy działają jako osobne archipelagi bądź w swoich niewielkich niszach, mają możliwość samorealizacji, celu, udanego życia. Jednocześnie wielość często wykluczających się wartości w tych aktach tworzenia i konsumowania kultury powoduje, że tkanka społeczna podatna jest na niebezpieczeństwa ekstremizmów.

2. Ekonomika kultury i sektor kreatywny

Na rynku konkuruje wiele podmiotów – w imię realnie wolnego rynku państwo dba o to, żeby nie łączyły się w monopole i oligopole, nie zyskiwały nieuzasadnionych przywilejów, nie tworzyły zmów cenowych. Podstawą gospodarki są małe i średnie przedsiębiorstwa, działające na rynku lokalnym lub globalnym dzięki wykorzystaniu globalnej niszy. Konsumentki i konsumenci są przywiązani do tradycyjnych marek i lojalni wobec nich – w przeciwnym razie zagubiliby się w gąszczu oferty. Z powodu tak dużego wyboru towarów i usług oraz braku wertykalnej integracji konsumentka nie może liczyć na wygodę. W zamian zyskuje humanizację kontaktu z usługodawcą.

W modelach konsumpcji kultury możliwa jest duża innowacyjność, szybkie przemiany modeli uczestnictwa – pod warunkiem, że da się tę innowację zrealizować przy niskich nakładach finansowych.

Wielość modeli biznesowych rynków kultury powoduje, że wiele jest też modeli uczestnictwa. Z jednej strony użytkowniczka ma do dyspozycji samowystarczalne „zamknięte ogrody” (aplikacje, urządzenia, na których działają) dla tych, których stać na korzystanie z nich. Znajdzie w nich wszystko, co jej potrzebne, i co jest wygodne. Z drugiej strony następuje wzrost znaczenia obiegów niekomercyjnych. Dzięki niskiemu poziomowi przestrzegania i ochrony praw autorskich (bo państwo nie chce i nie może ściśle kontrolować komunikacji pomiędzy użytkowniczkami i użytkownikami), dostępność zasobów w Sieci, które można wykorzystywać, przerabiać, przyczynia się do twórczego boomu wśród użytkowniczek-prosumentek.

Twórcy i twórczynie, którzy cieszą się najlepszym statusem to przedsiębiorcy-rzemieślnicy, klasa usługodawców kultury. Produkują reklamy, identyfikacje wizualne dla firm, kampanie promocyjne, seriale, projektują obiekty dla drukarek 3D. Poza tym za bardzo nie mają dla kogo pracować: państwo nie dotuje twórczości, brakuje też wielkich zleceniodawców, jak koncerny medialne. Dlatego jeśli ktoś nie jest w stanie znaleźć dla siebie zajęcia w sektorze komercyjnym, jest zmuszony do przekwalifikowania się.

Trzeci sektor jest słabo rozwinięty i również nie funkcjonuje jako znaczący sponsor kultury – istnieje kilka fundacji, które sponsorują sztukę, ale raczej jest to związane z ich działalnością edukacyjną.

Nadzieją dla twórcy i twórczyni może być mecenat prywatny, to jednak oferta dla ograniczonej grupy artystów. Bycie na garnuszku bogatego sponsora ma swoją cenę. Mecenasi nie zostawiają autorom wolnej ręki, chcą mieć wpływ na to, za co płacą. Preferują też sztukę niezbyt wywrotową, modną, mieszczącą się w granicach tego, co obecnie wolno. Jeśli nawet nie mieszczańską, to na pewno nie szaloną. Stosunkowo łatwo za to o zebranie niewielkiej sumy poprzez crowdfunding.

Prawdziwy twórczy ferment panuje w Sieci, gdzie zarówno użytkownik-prosument, jak i artystka-amatorka mogą mieć pewność, że ich twórczość nie zostanie zawłaszczona przez wielkie koncerny medialne czy usunięta w imię obrony praw autorskich.

Nie ma systemowych rozwiązań zabezpieczających profesjonalnych twórców i twórczynie socjalnie, poszczególne grupy zawodowe mają swoje fundusze emerytalne, ale tylko część z nich zarabia odpowiednio dużo, żeby zapracować na wystarczającą emeryturę.

3. Sytuacja twórców i twórczyń krytycznych i sztuki „wysokiej”

W tym scenariuszu nie ma mainstreamu, kanonu, panuje wolność wyboru treści i ich tworzenia. Twórczość wysokonakładowa, jak opera czy wysokobudżetowy film, jest jednak prawie niemożliwa - bardzo trudno zdobyć pieniądze na takie przedsięwzięcie. Sukces sztuki wysokiej możliwy jest tylko w obrębie niszy.

Sztuka krytyczna w klasycznym znaczeniu tego pojęcia jest zmarginalizowana, bo nie ma mechanizmów pozwalających tego rodzaju twórcom i twórczyniom zaistnieć wśród szerokiej publiczności - ani sponsorów, ani kanonu, w którym twórczość krytyczną wysoko się ceni. Przeniosła się ona w „doły”, ku nieprzebranej rzeszy użytkowników-prosumentów, którzy są obdarzeni przywilejem całkowitej twórczej wolności. Jeśli ich działalność napotyka na bariery, to mowa raczej o barierze dotarcia do publiczności. Zasięg tego rodzaju twórczości krytycznej jest raczej ograniczony do wąskiego kręgu odbiorców podzielających niepokoje i ideały autorki.

4. Edukacja

Oferta edukacyjna jest zróżnicowana i rozwarstwiona. Tę zawodową wspiera i kontroluje państwo, bo uważa wypuszczanie na rynek wykwalifikowanych pracowników za swój podstawowy cel w dziedzinie edukacji. Inwestuje również w te zasoby edukacyjne, które służą wychowywaniu elastycznych pracowników i konsumentów – są one darmowe, choć niekoniecznie wolne.

Poza tym obiegiem funkcjonują lokalne szkoły utrzymywane przez związki wyznaniowe, rady rodziców, lokalne władze i najróżniejsze fundacje. Ponieważ ramy edukacyjne uformowane przez państwo są bardzo liberalne, każdy uczy tam tego, co uważa za stosowne.

Panuje przekonanie, że każdy nosi buławę w plecaku i może zrobić karierę, jeśli talent uzupełni ciężką pracą. Awans oznacza jednak utratę tożsamości kulturowej, bo każda grupa społeczna wytwarza sobie własną, hermetyczną tożsamość.

5. Wpływ technologii na konsumpcję kultury

Embarras de choix. Użytkowniczka ma do dyspozycji bardzo wiele serwisów i zróżnicowane treści. Każdy znajdzie ofertę dopasowaną do swoich potrzeb – specjalizacja potrafi być bardzo wąska. Problemem jest dotarcie do właściwych treści i właściwej oferty, stąd popyt na serwisy agregujące, filtry i ludzi-routery pośredniczących na różne sposoby w obiegu kultury.

Użytkownik-prosument generuje treści dla siebie i „bliskich innych”, stąd trudno o wirale o naprawdę globalnym zasięgu. Te, którym udaje się zaistnieć szerzej, są uniwersalne, tzn. odwołują się do emocji czy wspólnych dla całej ludzkości monomitów, i dlatego mogą być łatwo odczytywane przez ludzi o różnym backgroundzie kulturowym. Bo w tym scenariuszu w miejsce bariery technologicznej pojawia się bariera mentalna – ograniczeniem dla swobodnego rozprzestrzeniania się treści są tożsamości poszczególnych wspólnot, z ich różnymi systemami wartości.

Innowacja jest możliwa dzięki wyeliminowaniu konieczności posiadania środków produkcji (dzięki mariażowi cyfrowego oprogramowania z narzędziami lokalne warsztaty są w stanie zrobić prawie wszystko), ale ograniczana przez brak środków na badania i rozwój w sektorach, które wymagają wysokich nakładów.

Prawo autorskie

Pozycja autorów jest średnia:

Ponieważ nikt - ani koncerny medialne, ani państwo - nie jest w stanie kontrolować rozpowszechniania się treści ofiarowanych z naruszeniem praw autorskich, tracą one na znaczeniu. Twórcy i twórczynie zarabiają głównie nie z tantiem, ale w momencie przekazania dzieła zamawiającemu, na wydarzeniach, gdzie sprzedaje się swoją bezpośrednią obecność lub na crowdfundingu. W tym scenariuszu tracą więc na znaczeniu organizacje zbiorowego zarządzania, być może skraca się długość i zakres obowiązywania praw autorskich. Autorzy nie będą ani „klepać biedy”, ani zarabiać na bestsellerach.

Pozycja użytkowników jest silna:

Nie ma silnych lobby pośredników, które ograniczałyby im dostęp do treści lub „monetyzowały” go. Zakres dozwolonego użytku jest szeroki, bo państwu zależy, żeby korzystała na tym gospodarka i innowacyjność. Korzystają więc również użytkownicy. Kwitną sieci peer-2-peer, bo dużej części społeczeństwa nie stać na dostęp do komercyjnego obiegu kultury. Tam króluje remiks i inne formy korzystania z cudzych dzieł.

Pozycja pośredników jest słaba:

Nie są w stanie akumulować kapitału i tworzyć globalnych korporacji ani kontrolować obiegu treści. Zarabiają na umiejętnym dostarczaniu treści niszom, wykorzystują też szeroką definicję dozwolonego użytku do tworzenia nowych usług na darmowej bazie.