Krótki kurs własności intelektualnej
Materiały dla uczelni

Monopole intelektualne

Kultura, sztuka, nauka, edukacja, rozrywka, komunikacja i wiele innych dziedzin wiąże się z wykorzystaniem wytworów ludzkiego intelektu (tzw. dóbr niematerialnych). W dobie społeczeństwa informacyjnego niektóre dziedziny w całości opierają się o takie dobra. Dobra materialne, a w szczególności materialne nośniki niematerialnych dóbr, często mają drugorzędne znaczenie.

Przykład: Robert jest fanem prozy Sapkowskiego. Pierwszy kontakt z Wiedźminem zawdzięcza koledze, od którego pożyczał numery Fantastyki. Te same opowiadania przeczytał później, gdy dostał książkowe wydanie Sagi „pod choinkę”. Robert zna je na pamięć, ale i tak postanowił ściągnąć sobie komplet tych tekstów w formie elektronicznej, kiedy kupił tablet.

Dobra niematerialne można często porównać do tzw. dóbr publicznych. Ekonomiści nazywają tak dobra posiadające następujące cechy:

  1. nie można łatwo ograniczyć korzystania z nich przez inne osoby,
  2. korzystanie z nich przez wiele osób nie powoduje ich istotnego wyeksploatowania ani uszkodzenia.

Przeciwieństwem dóbr publicznych są dobra prywatne, które kontrolować łatwo, a które jednocześnie mogą mieć skończoną, niską liczbę użytkowników, gdyż inaczej odbija się to na ich jakości.

Oczywiście nie wszystkie dobra niematerialne zawsze spełniają wszystkie elementy definicji dóbr publicznych w pełnym zakresie. Odpowiadają jej tym mniej, im bardziej są powiązane z ich materialnymi nośnikami.

Przykład: Przed upowszechnieniem się ksero i innych technologii ułatwiających powielanie książek (skanery, aparaty cyfrowe) korzystanie z książek było o wiele bardziej uzależnione od liczby fizycznych egzemplarzy w obiegu oraz od ich jakości. Było to jeszcze bardziej ewidentne przed wynalezieniem druku. Podobne rozumowanie można przeprowadzić w stosunku do muzyki i teatru, które kiedyś (zwłaszcza gdy mówimy o tzw. kulturze wysokiej) dostępne były tylko dla np. dworu książęcego.

Ponadto, w nauce ekonomii pojęcie dóbr publicznych odnosi się nie tylko do wytworów człowieka. Pojęcie to tradycyjnie służyło w analizie gospodarki takimi dobrami jak środowisko naturalne, bezpieczeństwo i obrona narodowa. Ale w społeczeństwie informacyjnym, w którym technologie ułatwiają oderwanie dóbr niematerialnych od ich materialnych nośników, cechy dóbr publicznych wykazują nie tylko powietrze, woda, czy usługi takie jak obrona narodowa, ale też książki, filmy, muzyka, programy komputerowe itd. Technologie te niosą wobec tego obietnicę rogu obfitości zawierającego niewyczerpany zasób podstawowego dla społeczeństwa informacyjnego dobra — informacji i jej różnych przejawów.

Ale produkcja i konsumpcja dóbr publicznych podlega zdaniem ekonomistów innym zasadom niż analogiczne procesy w odniesieniu do dóbr prywatnych. Dość powszechnie uważa się, że podaż dóbr publicznych nie utrzyma się na poziomie równoważącym popyt, jeżeli dobra te miałyby być produkowane przez dążących do maksymalizacji zysku z inwestycji producentów. Nie bez powodu więc wprowadza się państwowe regulacje w zakresie ochrony środowiska. Nie bez powodu czujemy obawy, gdy obserwujemy prywatyzację usług świadczonych tradycyjnie przez służby takie jak policja lub wojsko.

Jednak to, że produkcja dóbr niematerialnych dla zysku jest trudna, nie zniechęca wszystkich prywatnych inwestorów. Muszą oni „tylko” znaleźć odpowiedź na pytanie: skoro z konsumpcji tych dóbr nie można nikogo wykluczyć i są one niewyczerpywalne, to jak wyegzekwować zapłatę za produkt? Możliwe odpowiedzi wyznaczają różne modele biznesowe.

Przykład: Prywatna szkoła zarabia, pobierając czesne w zamian za uczenie polegające na przekazywaniu wiedzy powszechnie dostępnej w publicznych bibliotekach i w Internecie. Słuchacze są gotowi płacić, gdyż wiedza (dobro publiczne) jest połączona z wykładami, ćwiczeniami i konsultacjami ułatwiającymi jej przyswojenie (dobro niepubliczne). Nie bez znaczenia jest też posiadanie przez szkołę uprawnień do nadawania różnego rodzaju tytułów i stopni naukowych, które cech dóbr publicznych niewątpliwie nie wykazują.

Przykład: Teatr zarabia na wystawianiu klasycznych dramatów. Choć każdy może taki dramat kupić tanio w wersji książkowej, miłośnicy Szekspira płacą znacznie więcej za możliwość obejrzenia kolejnych adaptacji scenicznych.

Zarabianie na dobrach niematerialnych byłoby jeszcze łatwiejsze, gdyby po prostu pozbawić je cech dóbr publicznych. „Prywatyzacja” dóbr niematerialnych jest zresztą często wskazywana jako sposób na zapewnienie ich produkcji w ogóle, a nie tylko na ułatwienie zarabiania na nich. Takie stanowisko jest dość powszechne, pomimo istnienia modeli biznesowych, których przykłady wskazywaliśmy powyżej oraz pomimo faktu, że obecnie produkcja wielu dóbr niematerialnych odbywa się przy silnym udziale lub wsparciu państwa (które nie kieruje się w swych działaniach kryterium zysku).

Możliwość „zamiany” dóbr publicznych w dobra prywatne oczywiście istnieje, choć okazuje się bardzo trudna w realizacji. Sposób ten polega na wykorzystaniu systemu prawa do narzucenia takiego korzystania z dóbr niematerialnych, jak gdyby były to dobra prywatne przynależne konkretnym jednostkom. Podstawowa trudność to oczywiście zapewnienie przestrzegania takiego prawa w stopniu gwarantującym osiąganie pożądanego zwrotu z inwestycji. Równie trudne są także pozostałe kwestie — prawo to musi przecież ustalić też bardzo istotne szczegóły, takie jak wskazanie objętych nim dóbr oraz uprawnionych do tych dóbr jednostek, a także drastyczność sankcji.

Prawo, o którym mowa powyżej, prowadzi do ustanowienia chronionych przez państwo monopoli intelektualnych (praw wyłącznych na dobrach niematerialnych). Istnieją różne teorie uzasadniające te monopole i ich zakres.

Teorie utylitarne

Teorie utylitarne prezentują monopole intelektualne jako właściwe rozwiązanie problemu zagrożenia podaży dóbr niematerialnych. Jednak zgodnie z tymi teoriami, stymulacja podaży poprzez wprowadzenie tych monopoli powinna być ograniczona tylko do sytuacji, w których jest ona rzeczywiście potrzebna (np. Konstytucja USA daje Kongresowi prawo ustanawiania ograniczonych w czasie monopoli intelektualnych w celu promowania rozwoju nauki i sztuk użytecznych). Stąd też zgodne z podejściem utylitarnym są rozmaite ograniczenia praw wyłącznych, takie jak wyłączenie idei spod ochrony prawa autorskiego, wygasanie praw po upływie określonego czasu, czy też ustawowe zezwolenia na korzystanie z utworów i wynalazków na potrzeby naukowe (lub inne potrzeby istotne z punktu widzenia interesu publicznego). Przejawem utylitarnego podejścia ustawodawców jest też na przykład zasada zgodnie z którą opisy opatentowanych wynalazków są publicznie dostępne. W ten sposób społeczeństwo daje wynalazcy wyłączność, uzyskując w zamian wiedzę zawartą w tym opisie, a pozwalającą kontynuować badania w danej dziedzinie lub przygotowywać się do wdrożenia wynalazku lub jego ulepszeń po wygaśnięciu patentu.

Traktowanie monopoli intelektualnych jako stymulatora podaży pozwala w ramach teorii utylitarnych zastanawiać się nad ograniczaniem monopoli, ale też nad ich sensem w ogóle, skoro istnieją wspomniane wcześniej modele biznesowe pozwalające działającym w oparciu o kryterium zysku przedsiębiorcom zarabiać na dobrach niematerialnych pomimo ich publicznego charakteru, a jednocześnie produkcja utworów i wynalazków bardzo rzadko odbywa się bez udziału finansowania ze strony państwa. Takie rozważania są obecne w ramach ideologii utylitarnej od dawna. W słynnym raporcie Fritza Machlupa, przygotowanym dla Kongresu USA w 1958 r. (https://library.mises.org/books/Fritz%20Machlup/An%20Economic%20Review%20of%20the%20Patent%20System_Vol_3.pdf), autor analizuje system patentowy z perspektywy ekonomicznej i konkluduje, że w zasadzie nie ma żadnych dowodów ani na to, że patenty przynoszą społeczne korzyści, ani na to, że tak nie jest. W rzadziej cytowanym fragmencie konkluzji, Machlup wskazuje natomiast, że wybór nie jest przecież zero-jedynkowy. Obok pytania czy system patentowy jest potrzebny czy nie, jest jeszcze pytanie o dokładną konstrukcję tego systemu. Na to drugie pytanie zdaniem Machlupa ekonomista może udzielić o wiele bardziej konkretnej odpowiedzi, po przeanalizowaniu konkretnych danych.

Teorie personalistyczne

Obok teorii utylitarnych funkcjonują inne teorie uzasadniające istnienie praw wyłącznych na dobrach niematerialnych. Prawna ochrona rozmaitych przejawów ludzkiej aktywności umysłowej, której efektem są utwory i wynalazki, bywa na przykład przedstawiana jako poszanowanie godności twórców i wynalazców, która przysługuje im z samej natury i jest niezbywalna. Takie podejście pozwala uzasadnić przede wszystkim rozmaite prawa osobiste, takie jak prawo do uznania autorstwa. Godność ludzka nie implikuje jednak istnienia takich praw jak zbywalne autorskie prawa majątkowe. Stąd też systemy praw na dobrach niematerialnych tradycyjnie odwołujących się do tej wartości sprzeciwiają się takiej zbywalności (np. niemieckie prawo autorskie).

Teorie własnościowe

Obecnie, ale także i w wielu historycznych dyskusjach o prawach autorskich i patentowych, często pojawiają się także argumenty o poszanowaniu własności. Utwory i wynalazki miałyby być tym samym co rzeczy (dobra materialne), a prawa autorskie i patentowe wobec tego naturalną konsekwencją istnienia prawa własności. Można oczywiście różnie rozumieć pojęcie własności i różnie traktować różnice pomiędzy dobrami materialnymi i niematerialnymi. „Własność” co innego znaczy dla ekonomisty, a co innego dla prawnika. W samym systemie prawa słowo to może mieć różny zakres znaczeniowy, w zależności od tego, czy jest użyte w prawie konstytucyjnym, administracyjnym, czy cywilnym. Warto jednak pamiętać, że na gruncie prawa cywilnego, do którego zalicza się prawa autorskie i wynikające z prawa patentowego prawa wyłączne, prawa te różnią się znacznie od prawa własności, choć są podobnie zbudowane. Owszem, wszystkie te prawa mają charakter praw wyłącznych, przysługujących określonym podmiotom i skutecznym wobec każdego, kto je narusza. Ale po bliższym przyjrzeniu nie można ignorować istotnych różnic w ich konstrukcji, chociażby takich, że prawa autorskie i patentowe są ograniczone w czasie, a prawo własności nie.

Pozostałe teorie

Istnieje całe spektrum różnorodnych teorii uzasadniających istnienie monopoli intelektualnych. Ciekawą, wymykającą się prostym klasyfikacjom koncepcję przedstawił np. Immanuel Kant. Uważał on wydawcę za swoistego pełnomocnika twórcy, przekaziciela jego słów do publiczności, z czego wywodził określone powinności wydawcy wobec twórcy. Wielu myślicieli, obok zajmowania się prawami wyłącznymi w ogólności, wniosło istotny wkład w detale ich konstrukcji, jak na przykład Fichte, z którego nazwiskiem często wiąże się funkcjonujący obecnie w prawie autorskim podział na niechronione idee i chronioną formę ich wyrażenia.

W praktyce wiele zależy od tego, jak rozmaite teorie zostaną przełożone na konkretne brzmienie przepisów oraz jak te przepisy będą stosowane. Co ciekawe, nie zawsze taka implementacja teorii do praktyki powodowała, że beneficjentem praw wyłącznych był (miał być) twórca bądź wynalazca. Poprzednikami wielu przepisów o prawie autorskim były regulacje dotyczące cenzury i monopoli drukarskich, a prawo autorskie bywało uchwalane po to, aby ułatwić władzy kontrolę nad obiegiem informacji. Historia zna przypadki, w których najbardziej gorliwymi piewcami ochrony twórcy byli np. wydawcy, którzy liczyli na to, że zbywalność praw wyłącznych spowoduje, iż ochrona ta w praktyce posłuży ostatecznie im samym.

Nie oznacza to jednak oczywiście, że ustawy o prawie autorskim lub prawie patentowym nigdy nie służyły ich nominalnym beneficjentom (twórcom lub wynalazcom, odpowiednio), ani że nie uwzględniały interesu publicznego. Dla przykładu, w obecnie obowiązującym w Polsce prawie autorskim znaleźć można wiele przepisów skierowanych wyraźnie do twórców, a nie do tych, którzy nabędą od nich prawa, nawet jeżeli przepisy te dotyczą zbywalnych praw majątkowych. Natomiast cała konstrukcja autorskich praw osobistych to niewątpliwie ochrona interesu twórcy i tylko twórcy.

Mamy nadzieję, że lektura niniejszego podręcznika pomoże czytelnikowi lepiej odnaleźć się w gąszczu obowiązujących obecnie regulacji.