"Copyright trolling" po polsku
Dom Wydawniczy Longpress znalazł sposób na zarabianie na treściach w internecie. Nie sprzedaje e-booków, ale oferuje do kupienia licencję z możliwością dalszego rozpowszechniania. Taką licencję np. na podręcznik do języka włoskiego wycenia na 3500 zł. Czy znajdują się chętni na kupowanie takich licencji? Czy zwykłemu obywatelowi przyda się do czegoś taka licencja? Tak, jeżeli pliki z tym podręcznikiem znajdą się w katalogu, który jego właściciel udostępni innym użytkownikom w serwisie chomikuj.pl na prośbę tajemniczego nieznajomego. A jeżeli w momencie rozpowszechniania treści nie będzie posiadał takiej licencji, to może wtedy otrzymać za pośrednictwem prokuratury i policji wezwanie do ugody opiewające na 10 razy więcej.
Sprawę opisało natemat. Wydaje się, że wydawnictwo doskonale korzysta z możliwości, jakie daje chomikuj.pl oraz przepisy prawa autorskiego. Można domniemywać, że wydawnictwo uczyniło sobie z wysyłania propozycji ugody model biznesowy.
Zastanawia fakt, dlaczego policja i prokuratura nie sprawdza powiązań kont na chomikuj.pl, z których wysyłane są zaproszenia do udostępniania podręcznika, z firmą Longpress.
Ten model działania opiera się też na nieznajomości prawa autorskiego wśród użytkowników chomikuj.pl. Aby uniknąć niespodzianek, jakie spotkały osoby dzielące się podręcznikami wydanymi przez Longpress wydaje się stosowne poznanie przepisów prawa autorskiego. Ale wydaje się też stosowne, aby prawodawca zabezpieczył obywateli przed ryzykiem zostania ofiarami takich praktyk. Fundacja Nowoczesna Polska w swych stanowiskach w ramach Forum Praw Autorskiego zwracała uwagę na takie praktyki i proponowała rozważenie możliwości depenalizacji naruszeń prawa autorskiego związanych z niekomercyjnym dzieleniem się plikami czy wyłączenie tych naruszeń z obszaru prawa karnego.