Plac Broni

„Nie boję się nikogo z was. A gdy przyjdziecie do nas, na Plac Broni, zabrać nam naszą ziemię, to będziemy na was czekać. I pokażę wam, że kiedy będzie nas dziesięciu, tyle samo co was, to zupełnie inaczej porozmawiamy. teraz jestem tu sam.”

Ferenc Molnar, Chłopcy z Placu Broni
tłum. Tadeusz Olszański

Polityki publiczne nakierowane są na budowanie poczucia wspólnoty, która ma się reprodukować i wyrażać w systemie symbolicznym (kulturze), jednocześnie państwo nie ingeruje w rynkowy obieg kultury, co doprowadziło do konwergencji usług i zasobów w rękach kilku znaczących pośredników.

1. Społeczeństwo – struktura i podzielane wartości

W tym scenariuszu państwo uważa, że wspólnota to najlepsze, co mogło się przydarzyć jego obywatelom, i w związku z tym warto w nią inwestować. Wyrastające z tradycji małych demokracji, czy to republik kupieckich, czy wolnego chłopstwa, kultywuje szacunek dla rozwiązań wypracowanych wspólnie i dla efektu synergii, przekładającego się na rozwój społeczny i gospodarczy, jaki daje kolektywność.

Obywatele decydują o tym, jak ma wyglądać park w ich miasteczku i jaką kostką wyłożyć chodniki na rynku. Masowo głosują w wyborach – za absencję przy urnie grozi grzywna. Indywidualizm i apatia są tu rzadkie i źle widziane, od przedszkola wszyscy się uczą, że tylko razem, współpracując, mogą coś osiągnąć.

Ludzie unikają działań kontrowersyjnych, wychodzących poza społeczną normę ze strachu przed potępieniem przez wspólnotę, ale także karą ze strony państwa – odebraniem zasiłku, wyłączeniem z kręgu przywilejów, degradacją do kategorii „aspołeczny margines”.

Udane życie prowadzi ten, kto angażuje się w życie swojej wspólnoty i przyczynia się do polepszenia kolektywnego bytu. Udział w życiu publicznym, także na płaszczyźnie ogólnokrajowej – czy to jako polityk, czy jako urzędniczka – to szanowana i chętnie wybierana ścieżka kariery. Obywatele generalnie identyfikują się z państwem – to, co jest dobre dla państwa, jest uważane za dobre dla obywateli. Patriotyzm ma też wymiar ekonomiczny: jeśli się pracuje, to pomnaża się PKB. Jednocześnie państwo stara się nie ingerować w rynek.

Drugą ważną ścieżką kariery jest praca w korporacji. Tu zarabia się więcej pieniędzy, ale mimo zazdrości, jaką taki status powoduje, w społecznym odbiorze plasuje się on jednak o poprzeczkę niżej niż zatrudnienie w sektorze publicznym.

Wszyscy oglądają, czytają i słuchają tego samego, bo wiedzą (nauczyli się w szkole, powiedziały im autorytety), co jest dobre, a co złe, co wysokie albo niskie. Nawet jeśli dotyczy to produkcji amatorskiej. Konsumpcja kultury jest bierna i częsta, ale kompetencje kulturowe społeczeństwa wysokie. Państwo aktywnie ułatwia uczestnictwo w kulturze – powszechny dostęp do kultury pomaga budować system wartości i poczucie wspólnoty – dla jednych buduje filharmonię, drugim zorganizuje festyn z puszczaniem wianków. Różnice społeczne sprowadzone są do poziomu estetyki.

Państwo może wywierać nacisk ideologiczny na odbiorców kultury, którzy – żyjąc w kulcie kanonu – nie potrafią odbierać niepokojących sygnałów.

2. Ekonomika kultury i sektor kreatywny

Sektor publiczny jest największym pracodawcą, zarówno jeśli chodzi o administrację, strategiczne gałęzie przemysłu, jak i naukę i innowacje. Państwo dba też o rozwój prywatnych przedsiębiorstw, organizując poduszki bezpieczeństwa dla ich pracowników w przypadku kryzysu (bierze ich na utrzymanie w czasie przeciągającego się bezrobocia, wchłania do prac publicznych tych, którzy na trwałe stracili pracę w skutek zastąpienia ich miejsc pracy przez sztuczną inteligencję).

Państwo jest też – obok koncernów medialnych – głównym zleceniodawcą w sektorze twórczym. Zamawia utwory muzyczne, powieści, sponsoruje filmy, wszystko po to, żeby budować kapitał społeczny i kompetencje potrzebne na rynku pracy, ale i umacniać poczucie wspólnoty. „Kamienie na szaniec” kręci się tu rok po roku.

Państwo dystrybuuje darmowe bilety dla dzieci, młodzieży i najuboższych, wzbogaca też kanon otwartych zasobów w Sieci. Ale komercyjne firmy z branży kulturalnej też dobrze prosperują, panuje niepisana umowa, że tu nie będzie konkurencji, tylko uzupełnianie się oferty: komercyjne produkcje są czytane/oglądane/ komentowane przez rzesze, dla nich problem „zmonetyzowania długiego ogona” nie istnieje.

Z potężnej biblioteki otwartych zasobów publicznych korzystają więc także koncerny medialne, przekuwając je na swoją finansową korzyść.

3. Sytuacja twórców i twórczyń krytycznych i sztuki „wysokiej”

Artystki i artyści otaczani są publiczną opieką. Oczywiście nie wszyscy, ale „kasta” wybranych jest dość duża i zapewnia utrzymanie z działalności artystycznej. Artystka może korzystać z pensji, stypendium czy innych form państwowej opieki, ma zapewnione ubezpieczenie i emeryturę powyżej minimalnej. Ceną za przynależność do kasty może być przejmowanie przez państwo praw autorskich, by udostępnić treści jako otwarte zasoby, zgodnie z zasadą, że obywatel nie może płacić drugi raz za to, za co już raz zapłacił ze swoich podatków.

Grupa twórców i twórczyń jest stabilna, ale też statyczna. Znajdujący się na górze drabiny twórcy i twórczynie sztuki „wysokiej”, uznawani za kolektywny narodowy skarb, tworzą establishment, arbitrów smaku, którzy decydują o dobrym guście i o przyszłości tych jeszcze wspinających się po dolnych szczeblach kariery. Status pomniejszych autorów też jest dobry. W zawodach twórczych działają silne związki zawodowe, co ma związek z profesjonalizacją twórczości. Granica między artystą a amatorem jest tu więc bardzo wyraźna.

Sztuka krytyczna może być elementem systemu i wtedy w obrębie nakreślonych ram jest dozwolona, bo państwo i społeczeństwo uważają, że jest im potrzebna do prawidłowego funkcjonowania. W tym przypadku artyści krytyczni cieszyliby się szacunkiem i mieli odpowiedni do niego status – mogliby liczyć na pomoc ze strony państwa. Jeśli nie jest dozwolona, mamy do czynienia z silnym tabu, mogą pojawić się takie zjawiska jak autocenzura i emigracja wewnętrzna oraz sztuka aluzyjna. Wtedy protest przeciwko jednemu mitowi może gromadzić się w niszach, gdzie króluje zakazana muzyka, zakazane zachowania i zakazane używki – wszystko to, czego zakazują na zewnątrz.

4. Edukacja

Państwo i samorządy dbają o wysoki poziom nauki w szkołach publicznych, które są dobrze wyposażone i mają wysoko wykwalifikowany personel. Edukacja przedszkolna jest obowiązkowa już od trzeciego roku życia, bo rządzący wierzą, że dzieci powinny się uczyć życia w grupie od najmłodszych lat. W szkole dzieci mają do dyspozycji nowoczesne pomoce naukowe – urządzenia mobilne z pełnym dostępem do Sieci, interaktywne kursy online i offline. To owoc współpracy państwa z jedną, wiodącą firmą medialną – może Apple’em, a może jakimś jego następcą. Wszystkie dzieci dostały od niej tablety, uczą się dzięki edukacyjnym aplikacjom, do których treść dostarczają władze edukacyjne. To nie musi oznaczać, że uczeń wychodzi z tego systemu jako bierny wykonawca poleceń. Z aplikacji też można się nauczyć kreatywności, ale w określonych ramach, jakie wyznaczają dostarczone już materiały i narzędzia.

W szkołach nie uczy się krytycznej analizy zjawisk, kontestowania zastanego porządku, obnażania stereotypów i rozbierania na czynniki pierwsze uznanych prawd. Nacisk położony jest raczej na pracę zespołową i mediację, czyli te umiejętności, które najbardziej przydają się wspólnocie.

Dzieciom nie wpaja się zatem także potrzeby kwestionowania kanonu kulturalnego, gdyż to on jest fundamentem, na którym wspólnota opiera postulowane wartości. Dostają za to narzędzia do odróżnienia kultury wysokiej od niskiej, bo skoro jest kanon, to gdzieś musi być również to, co do kanonu się nie kwalifikuje.

Otwarte zasoby edukacyjne są bogate i łatwo dostępne. Państwo funduje darmowe e-podręczniki w postaci aplikacji działających na sprzęcie jednego z wybranych koncernów.

5. Wpływ technologii na konsumpcję kultury

Dominuje bierna konsumpcja kultury, co jest głównie wynikiem tego, że narzędzia, jakie większość społeczeństwa ma do dyspozycji, to zamknięty zbiór aplikacji. Dlatego też trudno o nisze i o kulturę nie-mainstreamową, z braku nośników, z których mogłaby korzystać.

Zawężenie stosowanych technologii do produktów kilku oligopoli powoduje, że filtrowanie treści jest bardzo ułatwione. Korzysta z tego zarówno biznes, żeby zdobyć pełną wiedzę o upodobaniach klienta i podsunąć mu odpowiednie produkty, jak i państwo, zatroskane o integralność wspólnoty. Szpiegowanie w Sieci nie budzi jednak gwałtownych protestów, o ile nie dochodzi do nadużyć; obywatele są gotowi do oddania jakiegoś fragmentu swej wolności w imię wspólnego dobra. File-sharing jest nielegalny.

Prawo autorskie

Pozycja autorów jest silna:

Prawo autorskie chroni twórców i twórczynie jako postacie ważne dla budowania kapitału społecznego, szanowane i cenione filary społeczności. „Monetyzacja” ich pracy jest rozciągnięta w czasie - poprzez rozbudowany system tantiem - a okres obowiązywania praw autorskich stosunkowo długi. Ważna jest rola organizacji zbiorowego zarządzania, które koordynują przepływ honorariów pomiędzy użytkownikami czy pośrednikami a samymi autorami.

Autorzy mają również dużą kontrolę nad tym, w jaki sposób będzie się korzystało z ich dzieł: tylko edukacja przyszłych pokoleń jest celem nadrzędnym, który usprawiedliwia uszczuplenie ewentualnego zysku artystki czy artysty. Dlatego granice dozwolonego użytku są poszerzane przede wszystkim w celach edukacyjnych, istnieją też programy wykupu dzieł, które najlepiej tym celom służą, do domeny publicznej. Odbywa się to jednak z korzyścią dla twórców i twórczyń, których honoraria za przekazanie praw są znacznie wyższe od tych za udzielenie licencji.

Pozycja użytkowników jest średnia:

Mają do dyspozycji bogate zasoby edukacyjne, darmowe bilety na wydarzenia kulturalne, super wyposażone biblioteki, bogatą płatną ofertę. O ile jednak mogą dowolnie korzystać z dzieł w domenie publicznej i w celach edukacyjnych, dobrze rozwinięty system kontroli blokuje ich możliwości jako prosumentów, jeśli chodzi o treści komercyjne. Pozarynkowe dzielenie się kulturą zostało relegowane do internetowego podziemia – niewielkiego, bo popyt na takie usługi nie jest duży, a dodatkowo został ograniczony poprzez system kontroli.

Pozycja pośredników jest silna:

Kontrolują zarówno komercyjny rynek obiegu kultury, jak i zamówienia publiczne. Z tego względu zależy im, żeby naruszenia praw autorskich były ścigane, a państwo przychyla się do tego postulatu również ze względu na dobro autorów, z którymi koncerny dzielą się dochodami. Na rękę jest im również długi okres obowiązywania praw autorskich oraz bogate zasoby domeny publicznej, które można skomercjalizować w utworach zależnych.