1%
Logo akcji 1%

Fundacja Nowoczesna Polska to organizacja pożytku publicznego działająca na rzecz wolności korzystania z dóbr kultury. Wesprzyj nasze działania, przeznaczając na nie 1% swojego podatku. Możesz to zrobić, wpisując w zeznaniu podatkowym numer KRS 0000070056.

Dowiedz się więcej

x
Organizator
Fundacja Nowoczesna Polska
Avatar

Linkowanie narusza prawo autorskie, czyli "Internet zamykają!"

6 sierpnia 2013 10:27
Krzysztof Siewicz

Linki, a dokładnie „hiperlinki” (występujące także pod mniej znaną nazwą „odnośniki”) to podstawa działania sieci WWW. Tworzą ją połączone linkami dokumenty hipertekstowe, więc bez linków nie możemy mówić na poważnie o istnieniu sieci. Co ważniejsze, linki odpowiadają za podstawową korzyść z istnienia WWW polegającą na ułatwieniu nawigowania pomiędzy powiązanymi dokumentami. Dokumentami, które chronione są zazwyczaj prawem autorskim.

Dyskusja na temat tego, czy linkowanie narusza prawa autorskie wróciła ostatnio na łamy popularnych mediów, w związku z wyrokiem Sądu Okręgowego Warszawa-Praga z dnia 12 lipca 2013 r. Według różnych internetowych doniesień (które chętnie byśmy podlinkowali, ale się boimy) SO stwierdził mianowicie, że zamieszczenie w Internecie linku do utworu naruszającego prawa autorskie także te prawa narusza. Sąd nakazał podobno zapłatę zarówno odszkodowania, jak i zadośćuczynienia. Uznał zatem najwyraźniej, że doszło do naruszenia zarówno autorskich praw majątkowych, jak i praw osobistych (może tu chodzić o autorskie prawa osobiste lub „ogólne” prawa osobiste, uregulowane w kodeksie cywilnym).

Bez lektury pisemnego uzasadnienia, na które czekają teraz przede wszystkim strony postępowania, trudno skomentować ten wyrok. Nie stanowi on oczywiście głosu rozstrzygającego, chociażby z uwagi na fakt, że może zostać zmieniony w dalszym toku postępowania (pozwany już zapowiedział apelację). Niemniej jednak, podąża on ścieżką wytyczoną wcześniej przez orzekający w podobnej sprawie Sąd Apelacyjny w Krakowie, zakończonej wyrokiem z dnia 20 lipca 2004 r. W tamtej sprawie uznano bowiem, że umieszczenie linku do strony zawierającej cudzy wizerunek (fotografię) stanowi rozpowszechnienie tego wizerunku. Co prawda, wizerunek to nie to samo co utwór, ale pojęcie „rozpowszechnienie” ma w odniesieniu do nich obu w zasadzie tożsamą treść.

To, że w obecnej sprawie mamy do czynienia z utworem pozwala jednak na znaczne rozbudowanie analizy prawnej. Nawet po przesądzeniu, że linkowanie stanowi rozpowszechnienie cudzego utworu (lub inną postać korzystania z niego), można się zastanawiać, czy mimo to jest ono dozwolone na podstawie któregoś z przepisów o dozwolonym użytku. Można także bardziej poważnie stawiać pytanie o dopuszczalność takiego rozpowszechniania z uwagi na prawo człowieka do swobody wypowiedzi (patrz wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Ashby). Wyrok linkujemy licząc, że prawo autorskie wyroków ETPC nie chroni (patrz art. 4 pr. aut.).

Nie znamy jeszcze treści uzasadnienia Sądu Okręgowego. Nie możemy zatem stwierdzić, czy zajmował się on tymi kwestiami, czy odwoływał się do tych wcześniejszych orzeczeń, a może nawet do nich… linkował. Doniesienia prasowe wskazują niestety, że dyskutowane było głównie to, czy linkowanie stanowi rozpowszechnianie.

Owszem, linkowanie bliskie jest umieszczaniu przypisów bibliograficznych w tradycyjnych publikacjach. Tak jak przypis sam w sobie nie daje dostępu do cytowanego dzieła (konieczne jest np. odwiedzenie biblioteki), tak i link nie zmienia faktu, że linkowana strona udostępniana jest nadal z pierwotnego serwera i konieczne jest odwiedzenie tej strony. Jednak umieszczenie na jednej stronie WWW linku do drugiej strony WWW znacznie przyspiesza dostęp użytkowników do tej drugiej strony, wyłączając np. konieczność własnoręcznego wpisywania adresu w wiersz poleceń przeglądarki. Z punktu widzenia twórców stron WWW, linkowanie jest też atrakcyjną alternatywą dla kopiowania cudzych treści na własną infrastrukturę, streszczania ich lub cytowania. Co więcej, czasem efekt linkowania wygląda tak, jakby linkowana treść znalazła się na stronie linkującej – tzw. inline linking (hotlinking). Gwoli ścisłości, tego typu sytuacji dotyczył stan faktyczny sprawy, a konkretnie embedowania filmów z YouTube.

To przyspieszenie dostępu, duża substytucyjność linkowania względem różnych sposobów korzystania z cudzej twórczości i wreszcie efekt wizualny różniący się od efektu wywołanego przypisem bibliograficznym zdają się wpływać na ocenę sądów. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w przypadku embedowania (hotlinkowania) zazwyczaj odpada konieczność zapoznawania się w całości z pierwotną stroną, z której faktycznie pochodzi i z której nadal fizycznie dystrybuowana jest dana treść.

Nie podjęto dotychczas chyba w dyskusji prawniczej dość kłopotliwego pytania, jakie nasuwa się w przypadku uznania embedowania (względnie hotlinkowania) za rozpowszechnianie. Mianowicie, zmiana lub usunięcie embedowanej (hotlinkowanej) treści u jej źródła powoduje taką samą zmianę lub usunięcie treści na stronie embedującej (hotlinkującej). Cóż to za rozpowszechnianie, jeżeli rozpowszechniający nie ma kontroli nad tym, czy i co rozpowszechnia? Ponadto, dostęp do linkowanej strony WWW oznacza przecież jej skopiowanie na komputer użytkownika, a więc w terminologii prawno-autorskiej „zwielokrotnienie”. Zwielokrotnianie to inne pola eksploatacji niż rozpowszechnianie, a zwielokrotnienia już na pewno nie dokonuje linkujący, tylko raczej wchodzący na stronę użytkownik.

Nad tymi sprzecznościami przechodzi się najwyraźniej do porządku dziennego, być może w imię wyższej wartości, jaką dla wielu jest ochrona prawa autorskiego. Zresztą, nawet jeżeli linkowanie rozpowszechnianiem nie jest, to nadal może być przecież uznane za jakąś postać korzystania z cudzej twórczości. „Korzystanie” to bardzo szerokie pojęcie i tak też jest w prawie autorskim zazwyczaj interpretowane.

Warto oczywiście zastanowić się, czy nazbyt szerokie rozumienie „korzystania” (względnie „rozpowszechniania”) jest istotnie dobrym pomysłem. Chodzi o wynikające z tego utrudnienia obiegu dóbr kultury, a nawet jej rozwoju (powstawania i dystrybucji nowych utworów „korzystających” przecież zazwyczaj z istniejącego cudzego dorobku). Wyłączenie linkowania spod zakresu pojęć „korzystanie” i „rozpowszechnianie” nie musi oznaczać braku ochrony, zwłaszcza mając na uwadze niezbywalną ochronę praw osobistych. Prawo nie musi wymagać uzyskiwania zgody twórcy na linkowanie, a jednocześnie może go nadal chronić przed linkowaniem, które prowadzi do naruszenia jego czci, zakłamania autorstwa, naruszenia integralności utworu. A o to chyba głównie chodziło w omówionej wyżej sprawie, w której orzekał praski sąd.

Warto w szczególności zastanowić się, czy linkowanie powinno być wyraźnie dopuszczalne w określonych przypadkach. Polskie sądy nie podjęły jeszcze tej dyskusji, ale takimi dywagacjami może pochwalić się zwłaszcza orzecznictwo amerykańskie (linkujemy, gdyż licencja Wikipedii – CC-BY-SA – wyraźnie pozwala na wszelkie korzystanie z niej). Sądy amerykańskie uznają niektóre przypadki linkowania za zgodne z prawem autorskim, jako „fair use”. Analizując spełnianie poszczególnych przesłanek „fair use”, sądy wypracowują pewne, czasem dość wyraźne wytyczne ułatwiające podjęcie decyzji „linkować, czy nie linkować?”

Inna sprawa, że miliony użytkowników internetu linkują bez zastanawiania się nad tymi prawniczymi subtelnościami. W takiej sytuacji można odnieść wrażenie dość sporego rozdźwięku pomiędzy prawem i rzeczywistością.

W tekście omówiono następujące orzeczenia:
1. wyrok Sądu Okręgowego Warszawa-Praga z dnia 12 lipca 2013 r. (I C 504/12, niepubl.);
2. wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 20 lipca 2004 r. (I ACa 564/04, TPP 2004/3-4/155);
3. wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 10 stycznia 2013 r. (AFFAIRE ASHBY DONALD ET AUTRES c. FRANCE, 36769/08).

Zdjęcie: Colynn, CC BY

Komentarze

Avatar
Koty z Internetu
30 września 2013 21:56

Co do „Cóż to za rozpowszechnianie, jeżeli rozpowszechniający nie ma kontroli nad tym, czy i co rozpowszechnia?” – jeśli puszczam klientom w sklepie radio dla umilenia zakupów, to też nie decyduję, co zaraz poleci, ale chyba nie ma wątpliwości, że rozpowszechniam?

Avatar
1 października 2013 09:50

A jeśli jestem telekomem po mojej sieci różne osoby przesyłają różne dane, które mogą być utworami, to też je rozpowszechniam?

Dodaj komentarz