
Rząd przyjął projekt nowelizacji prawa autorskiego
Tworzenie prawa to proces, z którego rzadko ktokolwiek wychodzi zadowolony. W przypadku przyjętego wczoraj przez Rząd projektu nowelizacji prawa autorskiego powody do zadowolenia mają jednak na pewno wydawcy prasy. Projekt przewiduje bowiem wykreślenie przepisu, na który często powoływały się tzw. „agencje pressclippingowe” (firmy sprzedające tematyczne przeglądy prasy). Wobec tego, ich działalność z pominięciem zgody wydawców i zapłaty im wynagrodzenia zostanie znacznie utrudniona lub nawet niemożliwa. Projekt zawiera też oczywiście wiele innych rozwiązań, których nie można już jednak aż tak jednoznacznie ocenić.
Przede wszystkim, treść przyjętego przez Rząd projektu znacznie odbiega od tego, co było wcześniej prezentowane i konsultowane przez MKiDN. Nie możemy tu zatem po prostu powtórzyć tego, co pisaliśmy o poprzednich wersjach projektu, ale też wiele z tamtych uwag pozostaje nadal aktualnymi. Istotne zmiany poczyniono zwłaszcza w częściach dotyczących wynagrodzeń za użyczanie oraz korzystanie z utworów osieroconych. Pojawiły się np. takie rozwiązania jak finansowanie tych wynagrodzeń z Funduszu Promocji Kultury zasilanego na podstawie przepisów o grach hazardowych. Podział tych kwot pozostawiono już jednak organizacjom zbiorowego zarządzania, co jest o tyle dziwne, że wszystkie dane konieczne do obliczenia wynagrodzenia należnego danemu twórcy (lub wydawcy) będą po stronie bibliotek i MKiDN. To jeden z kilku, a może nawet kilkunastu przykładów rozwiązań, które same w sobie może nie są z gruntu złe, ale na pewno dałoby się zaprojektować je lepiej.
Jak to zwykle bywa przy tego rodzaju przedsięwzięciach, dość poważnemu rozmyciu uległ pierwotnie deklarowany jeden z głównych „obszarów” nowelizacji – „możliwie jak najszerszy dostęp do utworów i przedmiotów praw pokrewnych” (co ciekawe, sformułowanie to pozostało w uzasadnieniu projektu). W zakresie przepisów o dozwolonym użytku (poza wykreśleniem przepisu dotyczącego pressclippingu) nie możemy bowiem nadal dopatrzeć się zmian, które przyniosą istotną jakościową zmianę (i to zarówno z perspektywy twórców, jak i użytkowników). Co gorsza, niewątpliwej liberalizacji w kilku miejscach towarzyszy dostarczenie nowych wątpliwości i brak rozwiązania wielu już obecnie istniejących. Dla przykładu, pozostawiono enigmatyczny „trójstopniowy test” i podmiotowe ograniczenia dozwolonego użytku, dodając takie ograniczenia, jak np. wobec bibliotek – zakaz powiększania zbiorów przez digitalizację czy wobec instytucji naukowych – zakaz zwielokrotniania całych utworów na potrzeby badań (praktyczne wykluczenie maszynowej analizy danych). W takiej sytuacji otwarcie celów cytatu czy wyraźne dopuszczenie cytowania m.in. fotografii nie wydaje się specjalnym krokiem w stronę „jak najszerszego dostępu”.
Zatem, choć faktycznie nie możemy tu wprost powtórzyć wygłaszanych wcześniej szczegółowych uwag do tego projektu nowelizacji, to wiele z nich nadal zachowuje aktualność i na pewno podtrzymujemy naszą ogólną konstatację: „obowiązujące Polskę przepisy prawa międzynarodowego i europejskiego pozwalają na więcej”.
Mnie zastanawia zmiana brzmienia art 23’1, a mianowicie czy art 23 nie zostanie zastąpiony
art 23’1 ?
Art. 23 zostaje w obecnym brzmieniu. Projekt zmienia art. 23^1.
Projekt nowelizacji warto czytać porównując z obecnym tekstem ustawy.
Uważam, że powinno się płacić za wykorzystywane treści cyfrowe – w jakiejkolwiek formie one są – czy zdjęcia, czy filmy, czy teksty. Sama robię zdjęcia – nie profesjonalnie, a bardziej hobbystycznie i długo szukałam miejsca gdzie mogłabym je sprzedawać bezpośrednio osobom chcącym je wykorzystać komercyjnie. Chyba zdecyduję się na http://bitsy.pl/. Stronka dopiero startuje i zapowiada się całkiem fajnie. Obiecują – i to mnie głównie przekonało – że sama bym wyceniała swoje zdjęcia – pieniądze bym dostawała na konto. Wielu pośredników dużo obiecuje – a jak to się kończy wszyscy wiemy …